sobota, 9 stycznia 2016

"Where Is LOVE?!" - Mia, the most beautiful girl. In my heart?


(Piosenka do notki: One Direction - You & I)

Perspektywa Michaela:
                Zmieniłem się. Z dnia na dzień ogarniał mnie smutek. Zero odzewu od Jessici, od kogokolwiek. Nawet Caroline nic mi nie chce powiedzieć, unika mnie. Zaczynam się martwić, bo może to jednak moja wina? Pragnę ją przeprosić! Porozmawiać! Minęło chyba z sześć  miesięcy, a... Cisza. Dołująca cisza.

Mia Clarson.
               Niestety, życie toczy się dalej, a ja... Znaczy Frank zatrudnił dla mnie nową dziewczynę jako tłumacza.
Miała na imię Mia. Piękne imię, czyż nie? Takie rzadkie.
Mia była pół Amerykanką, pół Turczynką. Media widząc nas od razu się rozpisywały, gdyż Mia nie tylko  jest tłumaczem, ale i modelką. Piękną modelką.

              - Michael! MJ! Gdzieś ty do cholery polazł? - krzyczała moja najbliższa przyjaciółka  i pani od spraw pudru, Karen.

Od godziny siedziałem w szafie i śmiałem się, bo jak zwykle nie mogli mnie znaleźć.
Akurat było nagrywanie Liberian Girl. Jak zwykle musiałem im utrudnić pracę, bo wiele osób po takich moich wybrykach miało mnie szczerze dosyć i pragnęło abym spadał w cholerę i przez miesiąc się im nie pokazywał. I tak kocham tych ludzi. Tyle ze mną wytrzymują. To zadziwiające!

             - Karen, znowu go szukasz? - w pewnym momencie przyszła Mia, ubrana w delikatną sukienkę, a jej włosy zostały pięknie upięte w kok. Słysząc jej głos, delikatnie otworzyłem drzwi i
spoglądałem na te dziewczyny z uśmiechem. Szkoda, że... Jessi tam nie było.

            - O, no proszę. Czytasz mi w myślach! Nie widziałaś gdzieś go? Muszę mu...

            - PANIE JACKSON! PANIE MICHAELU! - niespodziewanie wszyscy zamilczeli, a biegnący ochroniarz próbował nabierać powietrza, wzrokiem błądząc po pomieszczeniu w celu znalezienia mnie - PANIE MICHAELU! WIDZIAŁEM JESSICĘ!
Jak oparzony wyskoczyłem z szafy, przy okazji strasząc dziewczyny, które nie spodziewały się, że jestem od nich niecały metr. Do tego w szafie.

           - Co? Gdzie? Mów! - spojrzałem na niego wielkimi oczami, a serce biło jak szalone.

           - Byłem z Johnem w sklepie przed pracą. Patrzymy, a tam... Jessica z jakimś mężczyzną u boku. Ma teraz krótkie włosy i... Może jest też w ciąży. W każdym razie widzieliśmy ją!

          - Rozmawialiście? - dodałem zaraz, gryząc nerwowo wargę. A więc jest tutaj! Nie wyjechała! Może i ona ułożyła sobie życie. Ma faceta... Dziecko... Nie potrzebnie jej tyle szukałem. Przynajmniej wiem, że nic jej nie jest.

        - Niestety nie. Kiedy spojrzała w naszą stronę, również nas rozpoznała i szybko z tym mężczyzną wyszli ze sklepu. Chcieliśmy zobaczyć jaką mają rejestrację samochodu, ale nim nie przyjechali. Chyba.

        - Ok. Dziękuję. Przynajmniej wiem coś. - odparłem ze sztucznym uśmiechem i skinąłem głową w podzięce. Czułem ukłucie w sercu. Zapomniała o mnie. Człowiek tyle się martwi, a... Boże, czemu?

Usiadłem w fotelu, a Karen i Mia, będąc świadkami tego, o czym rozmawiałem z ochroniarzem, cicho westchnęły. Schowałem twarz w dłonie, starając się nie rozpłakać. Sam nie wiem z czego. Z ulgi? Bezsilności? Zawiedzenia?

         - Michael... Będzie dobrze. Spokojnie mały. - usłyszałem głos Mii i jej dotyk dłoni na moim ramieniu. Dziewczyna kucnęła przede mną i delikatnie zabrała moje dłonie z twarzy.
Sam nie wiem dlaczego mówi na mnie mały. Może dlatego, że często zachowuję się jak dziecko? Psocę, oszukuję i zabieram cuksy?

         - Zakochałaś się kiedyś tak, że potem zrobiłaś coś głupiego wobec tej osoby? - zapytałem, spoglądając na dziewczynę. Nic nie odpowiedziała. - No właśnie. Nie zrozumiesz tego. Chyba nikt mnie nie zrozumie.

         - Masz rację. Nie zrozumiem. Ale popatrz, to nie twoja wina. Jej także. Na jej miejscu, nieważne jak bardzo byś mnie zranił, odezwałabym się. Pokazała. Może i przy tym spotkaniu przywaliłabym ci w mordę, ale i tak pokazałbym się. Nie martw się, mały.

          Uśmiechnąłem się mimochodem i przytuliłem się do niej. Była taka miła. Ciepła. Często w Neverlandzie mogłem ją zobaczyć w zoo. Kochała motyle. Obserwowała je, a one jak na zawołanie, przylatywały i siadały na jej palcu. Kiedyś chciałem ją wystraszyć Musclesem. Nie przeraziła się. Wzięła go na siebie i chodziła z nim przez jakiś czas.

         - Dziękuję. W ogóle co ty tutaj robisz? - zaśmiałem się cicho, bo Mia miała tego dnia wolne.

        - Chciałam popatrzeć i pomóc cię szukać. Wiedziałem, że będziesz robił psoty.

           Z uśmiechem wstałem i udałem się na plan.
Ja praktycznie nic nie robiłem. Pojawiłem się tylko pod koniec teledysku, siedząc przy kamerze i udając, że wszystko nagrywam. Że jestem obserwatorem.
W pewnym momencie zniżając się z kamerą, coś się zacięło i nie mogłem bardziej zniżyć.

        - Psuja! Ty wszystko kurcze zepsujesz! - krzyknęła Karen ze śmiechem, a ja zrobiłem udawną, oburzoną minę.

Niestety, coś pękło w mechanizmie i trzeba było poczekać z jeden dzień aż się naprawi.
Została tylko ta scena. W końcu wszyscy stwierdziliśmy, że jutro to nagramy, a dzisiaj damy sobie spokój. Szczęśliwi szykowaliśmy się do domu, kiedy nagle ujrzałem Mię.

        - Coś się stało? - zapytałem z uśmiechem, poprawiając swoją kurtkę.

        - Em... Michael. Ja... Chciałam Cię zaprosić na obiad. Do mnie. Przyszedłbyś? To tak z okazji nagrania kolejnego teledysku.

        - Och, doprawdy? - uniosłem z uśmiechem brew, a dziewczyna pokiwała twierdząco głową. - W porządku. W takim razie chodźmy...

Perspektywa Jessici:

        - Jak się czujesz? - pierwsze co usłyszałam z ust mojej matki. Spojrzałam na swój widoczny brzuch i westchnęłam. Nie wierzę, że to się stało. Byłam w ciąży z Michaelem.

        - Dobrze. Mamo... Mogę tu zostać? Max i Lily już pewnie mają mnie dosyć. Byłam z Maxem w sklepie gdy nagle widzieli nas ochroniarze Michaela.

       - Nie zaczepiali cię? - zapytała zmartwiona matka, patrząc na mnie.

       - Nie... Max zabrał mnie z powrotem do domu, a potem pod moją prośbą odwiózł tutaj.

Usiadłam z westchnieniem na kanapie i pogładziłam brzuszek.
Już znałam płeć. Chłopiec. Chłopczyk. Mój synuś. Zastanawiałam się kilkakrotnie nad imieniem. Scott. Scott Michael. Scott Michael Johnson. Nie mogłabym mu dać nazwiska Michaela. On nie wie o dziecku. Nie wie, że będzie ojcem.

      - Jessico, ważne abyś się teraz nie denerwowała. Ty i Scott musicie być spokojni. Ułoży się. Jesteś silna!

      - Fajnie, ale co ja powiem małemu?! Że gdzie jest tatuś?! Na scenie! Na drugim końcu świata!

      - Skarbie... Nie mów tak. Nie obwiniaj go. Mogłaś z nim porozmawiać.

      - Ja się boję, rozumiesz? Spotkam się z nim. Dopiero jak urodzę. Wtedy z nim porozmawiam.

      - Oby nie było za późno, córeczko...

"Będzie dobrze. Zobaczysz"

***
Witajcie.
Jak tam po świętach?
 No. Ja dodałam notkę. Słabą, sami przyznacie. 
Zapewne zaraz polecą hejty za utwór jaki dodałam. Osobiście ja do nich nic nie mam. A ta piosenka jakoś utknęła mi w głowie. Podchodzę do nich neutralnie. Nie jestem już ani ich wrogiem, ani zwolenniczką. Rzadko kiedy krytykuję czyjeś gusta. Szczególnie muzyczne. No, chyba że ktoś słucha Disco Polo to... Ekhm xD. 
Co do Mii, jak myślicie, zamąci w głowie Michaela? Boże, ta dziewczyna co ją gra *_*
Jeśli ktoś jest ciekawy jak się ona naprawdę nazywa: Cansu Dere.
Jak się ogląda z babcią i ciocią od czasu do czasu jakieś tureckie filmy (czyt. Wspaniałe Stulecie), bo net nawalił i nie ma co się robić, to nawet to się przydaje. 
No, takie tam. A i dziękuję Alex M! Pamiętasz, jak prosiłam Cię o podpowiedź do imienia małego? Dziękuję. ♥ Kiedy to było? XD
To już kończę. Papa!