niedziela, 7 czerwca 2015

"...When I say I LOVE YOU, baby you gotta know that's FOR ALL TIME..." part I


       Moje życie od zawsze było zwariowane. Od dzieciństwa musiałem spędzać czas razem z braćmi w studiu pod okiem mojego taty i innych ludzi, którzy wierzyli, że kiedyś wydamy płytę i to nie jedną.
Doskonale pamiętam ten ból i cierpienie, kiedy wpatrując się w okno studia wychodzące na podwórko, widziałem dzieci w moim wieku... Bawiące się beztrosko.
W tamtej chwili to było moje marzenie - urwać się od tych ciężkich zajęć i robić to co one.

     Teraz, kiedy jestem już Królem Popu, jak to większość do mnie mówi, siedząc w domu, często zastanawiam się, co by było gdyby...
No właśnie. Co by było gdybym nie był taki sławny? Mimo, że minęło już przeszło 5 lat od wydania mojego, jak się okazało hitowego albumu Thriller, wciąż jestem na szczycie. Pytanie jak długo? Nie dawno co wydałem Bad, który i tak nie pobił poprzednika, lecz mimo to zyskałem jeszcze więcej fanów niż poprzednim razem.
Czy z następnymi płytami również będzie tak samo? 

      Niedzielny wieczór postanowiłem spędzić w parku, z dala od natłoku myśli i spraw związanych z męczącą, aczkolwiek dającą satysfakcję pracą.
Jestem samotnikiem, uwielbiający wpatrywać się w piękno natury, którą tak hojnie obdarzyła nasza planeta. Moim marzeniem jest zmienienie ją na lepszą. Irytujące jest to, kiedy się słyszy o kolejnych katastrofach, czy małych wojnach wstrzętych przez człowieka. Ponoć gatunek ten jest najmądrzejszy ze wszystkich gatunków na tym świecie.
Może i tak, chociaż w niektórych przypadkach to i nawet dzikie zwierzęta są od nas mądrzejsze.

      Chodząc między ludźmi i zastanawiając się nad wieloma problemami, mój wzrok przykuły  garstka dzieci, które bawiąc się na placu zabaw, sprawiały wrażenie niewinnych istot, które nie zdawały sobie żadnej sprawy z tego, co dzieję się wokół świata.
Przystanąłem chwilę i obserwowałem, kiedy to trójka małych dzieci bawiła się w piaskownicy, robiąc tzw. zamki z piasku. Mimo, że miałem już prawie trzydzieści lat i nadal nie posiadałem tej jedynej, to moim marzeniem było również stworzenie wspaniałej rodziny. Pragnąłem mieć gromadę dzieci, najlepiej z każdego zakątka świata.
Pokochałem ich niewinność, że są tak bezbronne...

     Zapewne większość ludzi uznało by to za chore, aby trzydziestoletni mężczyzna wolał towarzystwo dzieci, niż chodzić do jakiś klubów i wyrywać laski, by się  nimi zabawić na jedną noc.
Mam po tym duży uraz, gdyż w wieku 6 lat, występując z braćmi w zespole w klubach striptizerskich widziałem jak kobiety rozbierały się i rzucały swoją bieliznę do mężczyzn. Nie rozumiałem czemu to robią, jaki jest tego cel...

Z myśli wyrwał mnie płacz małej dziewczynki, do której zaraz przybiegła prawdopodobnie mama.

     - Cii, Julio, już dobrze. Nie płacz. - mówiła młoda kobieta, tuląc dziewczynkę do siebie.

Natychmiast rozczulił mnie widok, kiedy mała Julia po kilku minutach przestała płakać i spoglądając na kobietę, uśmiechnęła się i wtuliła się w nią bardzo mocno.
Po jakimś czasie znów wyruszyłem, by idąc cały czas prosto obserwować całe otoczenie.

      Niebo, które jeszcze kilka godzin temu było zasłonięte deszczowymi chmurami, było bezchmurne, pozwalając słońcu świecić, abyśmy nie byli tacy smutni.
Żałowałem jednej rzeczy. Jakiej? To, że będąc sławny, nie posiadałem wielu prawdziwych, godnych zaufania przyjaciół. Jednym chodziło tylko o przyjaźń dla pieniędzy, drugim dla szpanu, z myślą że staną się sławniejsi mówiąc: A wiesz, przyjaźnię się z Michaelem Jacksonem...

     To boli, wiedząc że w każdej chwili ktoś zacznie być przeciw tobie. To tak, jakby poczuć wbijający się nóż w plecy z napisem: Znudziłeś mi się, Michaelu. Mam innego "przyjaciela".

        Idąc dróżką i przysłuchując się śpiewom ptaków, po jakimś czasie usłyszałem rozpaczliwe krzyknięcie: UWAGA!
Nim się odwróciłem, poczułem jak zostaję uderzony przez osobę z taką siłą, że wylądowałem na chodniku.
Czując ból pleców, otworzyłem oczy przyglądając się osobie, która mnie stratowała.
Brązowowłosa dziewczyna, która również otworzyła niepewnie oczy, spojrzała na mnie speszona, po czym natychmiast wstała i wyciągnęła w moją stronę rękę, by pomóc mi wstać.

       - Najmocniej pana przepraszam. Jeździłam na rolkach, kiedy to jakiś kamień zablokował mi jedno kółko i nie potrafiłam wyhamować. Nic panu nie jest?

Wstając, strzepnąłem swój płaszcz i zdejmując swoje czarne okulary, spojrzałem na dziewczynę, która była bardziej zszokowana niż ja.

         - Wszystko dobrze. Nic mi nie jest. - uśmiechnąłem się, uspokajając swoją rozmówczynię.

         - Na prawdę mi przykro. Taka ze mnie niezdara. - szepnęła dziewczyna, wyciągając z plecaka swoje trampki.

W ekspresowym tempie ujrzałem, jak zmienia swoje obuwie, by po chwili stanąć z powrotem na "równe nogi".

          - Musi pani uważać. Zresztą, czasem dobrze jest komuś przypomnieć by nie trzymał głowy w obłokach.

Wkrótce po tym, kiedy to powiedziałem, moja rozmówczyni zaśmiała się cicho i poprawiając swoje długie włosy, spojrzała na mnie już radosnym spojrzeniem.
Jej twarz pokryła się delikatnym rumieńcem, który zresztą dodawał jej większego uroku.
W pewnym momencie usłyszałem w swojej głowie głosik, który często był wręcz dla mnie irytujący.

"No zagadaj debilu. Tak marudzisz na brak przyjaciół. Zaryzykuj, chociaż raz."

      - Czy nie miała by pani nic przeciwko, gdybym zaprosił panią na kawę? To tak w ramach... pokuty za wpadkę. - zapytałem niepewnie, zerkając nadal na towarzyszkę.

    Dziewczyna splotła swoje palce i spuściła głowę, zastanawiając się nad moją propozycją.
Dopiero w tym momencie do mnie dotarło, co też powiedziałem.

       - W sumie, czemu by nie. Więc odpowiem, że nie miałabym nic przeciwko. - odpowiedziała dziewczyna.

Na mojej twarzy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech. Nawet nie wiecie, jak w tamtej chwili się cieszyłem.
Czułem się jak szczęściarz, jak ktoś kto wygrał milion dolarów w totka.

       - Może przejdziemy  tak na ty? Jestem Michael. - wyciągnąłem swoją dłoń, wpatrując się w piwne oczy towarzyszki.

       - Jessica. Miło mi Cię poznać Michaelu, chociaż żałuję, że  w takich nie przyjemnych okolicznościach.

        - Och, nie przejmuj się tym. Lepiej chodźmy, bo za niedługo chyba się znów rozpada. - odrzekłem, spoglądając w górę i widząc jak ciemne chmury zasłaniają skrawki nieba.

      Dziewczyna przytaknęła i idąc razem ze mną, co jakiś czas uśmiechała się w moim kierunku.
Najbardziej cieszyłem się z tego, że nie krzyknęła: O matko! To Michael Jackson!
Przez resztę drogi zastała między nami niezręczna cisza. Jessica wydawała się być nieśmiałą dziewczyną i pewnie bała się, że ją skarcę za wpadkę. To przecież nie jej wina, że pomiędzy jej koła wpadł mały kamyczek, który narobił tyle zamieszania. Z drugiej strony to też moja wina, że myślałem o niebieskich migdałach.
Wchodząc do kawiarni, przepuściłem najpierw moją towarzyszkę, chcąc zachować się kulturalnie.

     Ku mojemu zaskoczeniu, w pomieszczeniu było mało ludzi, dzięki czemu nie musiałem obawiać się, że zacznie się histeria moich fanów. Do dzisiaj mam "pamiątki" na skórze, kiedy to grupa fanek zaczęła mnie gonić.
To boli, kiedy dziewczyny wbijają swoje długie paznokcie w skórę, czy wyrywają włosy.
To tak jak napad lwic na bezbronną antylopę.
Siadając przy stoliku znajdującym się bardziej w kącie, zerknąłem na Jessicę, która starała się unikać kontaktu wzrokowego. Nie rozumiałem dlaczego tak robi.

        - Coś się stało? - zapytałem z troską, widząc na jej twarzy smutek.

         - Dopiero teraz do mnie dotarło, kim ty jesteś. - odpowiedziała bez emocji.

Chrząknąłem cicho i kładąc swoje dłonie na stoliku, łącząc przy tym palce, spojrzałem w oddali zastanawiając się co powiedzieć.

         - Więc co zamierzasz zrobić z tym faktem? - zapytałem, zerkając teraz w jej oczy.

Brązowowłosa wzruszyła ramionami, po czym zwilżając swoje usta, odrzekła.

         - Nic. Trochę dziwnie jest siedzieć przy kimś sławnym. Wiem, wiem...
Masz już dosyć tego wszystkiego i chcesz być taki jak my, żyć jak normalny człowiek.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i dotykając lekko jej dłoni, w duchu dziękowałem, że nie zamierzała zrobić czegoś głupiego.

        - Twoje podejście spodobało mi się. Po prostu zapomnij o tym, kim jestem.
Wyobraź sobie, że pracuję zwyczajnie w biurze i zajmuję się sprawą papierkową. Wieczorem biegam z psem na spacerze, a w weekendy oglądam z kumplami wszelakie mecze.

Jessica zaśmiała się i przytakując, posłała mi uśmiech.

       - No dobrze. To poznałam twoje zainteresowania. Czym się zajmujesz w biurze?
Bo sprawy papierkowe to określenie potoczne.

Natychmiast czułem jak robi mi się gorąco. Nie sądziłem, że również zacznie ze mną grać.

       - Dobra, poddaję się. Nie bierz mnie za słowa. - odrzekłem po chwili zastanowienia.

      - Och, a szkoda. Ciekawa byłaby zabawa. No wiesz, Michael Jackson pracujący w biurze...
Do tego widok oglądającego mecze z kumplami.

       - Jessi, nie zaczynaj. - odrzekłem, przygryzając nieco wargę. Ta dziewczyna miała coś w sobie...

       Resztę czasu spędzałem z nią w doskonałym humorze. Była taka chłopięca... Zdradziła mi swoje zainteresowania, które były nieco podobne do moich. Ku mojemu zaskoczeniu powiedziała, że kocha spać na świeżym powietrzu, chodzić po drzewach i wyrwać się od miasta by móc spędzić czas na łonie natury.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że zacząłem ją coraz bardziej lubić, gdyż wiedziałem, że z taką osobą mam wiele do przegadania.
 Widząc jak za oknami kawiarenki zaczyna padać, moja towarzyszka wcale się tym nie przejęła.

      - Wiesz, cudowne uczucie jest wtedy, kiedy jeżdżąc na rolkach czujesz jak krople deszczu spływają po twoim ciele. - stwierdziła, również zerkając w stronę okien.

       - Nigdy nie miałem takiej możliwości, ale wierzę w to co mówisz - odpowiedziałem.

Po godzinie przestało padać, a nasza rozmowa powoli dobiegała końca.
 Kiedy płaciłem za naszą dwójkę, widziałem na twarzy Jessici mały smutek.

       - Przecież mogłam sama za siebie zapłacić. Nie musiałeś. - odrzekła.

        - Ale chciałem. No nie smuć się, chcę być kulturalny.

Jessica uśmiechnęła się i delikatnie pocałowała mnie w policzek, co bardzo mnie zaskoczyło.

      - Jesteś bardzo kulturalny. Na mnie już pora. Do następnego.

Pożegnałem się z nią i widząc, jak idzie w swoim kierunku, poczułem radość w sercu.
Nie sądziłem nigdy, że kiedyś poznam dziewczynę, która była wręcz wspaniała...
To sen? 
Nie, to jeden z najlepszych dni w moim życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamierzasz komentować?
Bardzo Ci dziękuję :D
Dla Ciebie to mała chwila - dla mnie motywacja do działania!