(Piosenka do notki: Ne-Yo - Closer)
Perspektywa Jessici:
Siedziałam w salonie, owinięta ciepłym kocem, podkulając swoje nogi, tak jakbym się bała.
Tylko czego?
Że nie dość, że Mike mnie uratował od Lucasa, to teraz uciekłam jak zwykły tchórz?
A może tego, że go nie kocham, a mimo to spędziliśmy upojną noc?
Z męczących mnie już przemyśleń, oderwał mnie zapach owocowej herbaty oraz zatroskany głos Lily.
- Ej, od początku jesteś przybita. Napij się chociaż. Pewnie nic nie piłaś, nie jadłaś...
- Dziękuję kochana. Nic mi więcej nie potrzeba. - szepnęłam cicho, wbijając wzrok w nieco czerwony, parujący płyn w kubku.
- Jessi, co się stało? Powiesz mi? Jak go spotkam to...
- Dobrze, ale to nie jego wina. To moja. Tak myślę.
Wyprostowałam się i spoglądając na nią, opowiedziałam wszystko po trochu, a gdy przymykałam na chwilę oczy, widziałam oczami wyobraźni jego uśmiechniętą twarz i te oczy. Oczy pełne radości, magii...
Kiedy wszystko już opowiedziałam dziewczynie, ona otworzyła nieco usta i nic nie mówiła. Mnie samej było z tym ciężko. Co jakiś czas widziałam, jak moja komórka drży przez wibracje, a na ekranie pojawia się ten sam numer i imię dzwoniącego... Michael.
- Dlaczego nie pójdziesz do niego i nie porozmawiasz? - zapytała mnie po jakimś czasie przyjaciółka, po której było widać, że sama nie wiedziała co dokładnie powiedzieć.
- Bo jestem durnym tchórzem i się boję! Wracałabyś do chłopaka, z którym wylądowałaś po pijaku w łóżku?! - krzyknęłam ze łzami w oczach, bo bolało mnie to mocno. Te wspomnienia.
- Kochana, zdarza się. To nie jest koniec świata.
- Taa. Jak nie zajdę przez to w ciążę, to nie będzie. Bo co powiem potem swojemu dziecku? Twoim ojcem jest sławny piosenkarz Michael Jackson, który teraz wiedzie sobie szczęśliwe życie z inną kobietą i ma kilka wesołych dzieci? Chyba na głowę bym upadła.
Lily przytuliła mnie do siebie, gładząc po włosach. W pewnej chwili ujrzałam jak do domu wchodzi Max, narzeczony Lily.
- O, witaj Jessi. Coś się stało? - zapytał zamykając drzwi wejściowe i wchodząc głębiej do domu.
- Max... Lepiej nie pytaj. Jessica musi zostać na kilka dni u nas, ok?
- Jasne. Ktoś jej coś zrobił? Wiedziałem, że zawód tłumacza jest niebezpieczny. Dobrze, że ty nie zostałaś tłumaczką, skarbie.
- Ej dobra, cicho już. Pogarszasz sprawę. - skarciła go wzrokiem dziewczyna, a ja cicho westchnęłam i wyswobodziłam się z jej objęć.
- Dziękuję za wszystko. Proszę, ktokolwiek by przyjechał, Michael... Ochroniarze... Powiedzcie że mnie tu nie ma. W sumie was nie zna, ale nawet gdyby się skądś dowiedział. On jest zdolny do wszystkiego. Chociażby dlatego że jest międzynarodową gwiazdą i może łatwo się czegoś dowiedzieć. Cholera! Czemu musiałam go spotkać.
Odkładając kubek, schowałam twarz w dłonie, a sama zaczęłam płakać. Wszystko mnie bolało. Ciało jak i dusza. Lily jak i Max patrzyli na mnie z bezradnością i nie wiedzieli jak mi pomóc.
Gdy robiło się późno, zasnęłam na kanapie i jedynie czułam jak ktoś przykrywa mnie kocem, a zaraz potem usłyszałam ciche szepty.
- Musimy jej pomóc. Chociażby zadzwonić do Michaela i... umówić ich na spotkanie.
- Lily, zwariowałaś? Skąd wiesz, czy przypadkiem to nie wina Jacksona? Jeśli tak, to on ją zgwałcił. Trzeba zgłosić to na policję.
- Max, nie wygłupiaj się. Michael to dobry człowiek. Kuzynka jest jego fanką i opowiadała mi różne ciekawostki z książek o nim. Wierzę, że nie zrobiłby jej tego.
- Sam nie wiem. Ale jeśli faktycznie wyjdzie z tego wszystkiego dziecko, Jessica się nie podniesie. Jest jeszcze młoda i chciała się rozwijać... Oby było wszystko dobrze.
Perspektywa Michaela.
- Claudia? Cześć, tu Michael. Słuchaj, nie jest u Ciebie Jessica? Muszę z nią porozmawiać... Och, nie ma? Nie, nic się nie stało. Dziękuję... Miłego wieczoru.
Właśnie tak mniej więcej brzmiały wszystkie moje rozmowy. Pojechałem już do rodziców Jessici, dzwoniłem po wszystkich, którzy mogli znać Jessicę. Pustka. Chyba rozpłynęła się w powietrzu!
Jak duch snułem się po pokojach z telefonem w ręku. Mogłem wtedy nie pić. Ale może to ona mnie pocałowała? Nic nie pamiętam, jedynie pobudkę następnego dnia. I ten naszyjnik. Cieniutki naszyjnik z sercem.
- Muszę ją znaleźć. Przecież nie wyjechała z kraju! Nie rozpłynęła się w powietrzu! No myśl Jackson! Myśl!
Z westchnieniem oparłem się o ścianę i osunąłem się w dół, przymykając oczy i się głęboko zastanawiając co sam zrobiłbym w takiej chwili. Będąc w transie, usłyszałem dźwięk telefonu, przez co o mało nie dostałem zawału.
- Halo? - rzekłem niepewnie, starając uspokoić szybko bijące serce.
- Michael Jackson? Jestem Lily Adamson. Dzwonię bo... Jessica jest u mnie i chcę Ci tylko powiedzieć, abyś jej nie szukał. Ona cała jest w rozsypce i nie chce Cię widzieć.
- Ale muszę z nią pogadać! Proszę... Daj mi ją do telefonu, błagam. Tylko ten jeden...
Nie dokończyłem. Połączenie zostało zerwane. Ze wściekłością cisnąłem telefonem na podłogę, a sam oparłem głową o ścianę.
- Przynajmniej wiem, że nic jej nie jest. Mam taką nadzieję... - szepnąłem sam do siebie, a wychodząc na taras i wpatrując się w gwieździste niebo, oparłem się o barierkę i zacząłem nucić.
- She's out of my life
She's out of my life
And I don't know whether to laugh or cry
I don't know whether to live or die
And it cuts like a knife
She's out of my life...
I tak jak w teledysku, czułem na swoich policzkach łzę. Łzę smutku i rozpaczy. Nie chciałem się poddawać, ale też nie wiedziałem, czy to ma sens. Nie chce mnie widzieć, nie chce mnie znać. Chciałem ją przeprosić za to wszystko. Wyznać jej uczucie. Dlaczego my sami wszystko sobie komplikujemy? Dlaczego życie jest takie brutalne? Dlaczego?
Kilka godzin później. Noc.
Perspektywa Jessici:
Byłam w pustym pokoju. Niczego, ani nikogo nie było oprócz mnie. Cokolwiek wypowiedziałam, było przerażające echo, które przypominało te same słowa, które mówiłam. Chodząc i dotykając białych ścian, tak aby znaleźć jakieś wyjście, poczułam w pewnym momencie dłoń na swym ramieniu oraz męski, dość znany mi głos.
- Jessico... Dlaczego?
Odwróciłam się natychmiast i ujrzawszy twarz Jacksona, znieruchomiałam. Był smutny. Płakał.
- Dlaczego?
Powtórzył to samo słowo, a w Jego oczach widać było jak jest mu ciężko.
- Mogłaś nie uciekać. Nie złościłbym się. To nie Twoja wina, Skarbie...
Szepnął cicho, a ja nie wiedząc czemu, przytuliłam się mocno, zanosząc płaczem.
Gdy chciałam coś powiedzieć... Nie potrafiłam. Nie umiałam. Tak jakbym nie znała żadnych słów.
W pewnej chwili Michael zaczął się ode mnie odsuwać. Gdy chciałam go złapać za dłoń, poczułam silny ból w plecach... A zaraz czyiś głos. Lily? Skąd się wzięła?
- Jessica! Już, spokojnie... Już, to zły sen.
Otworzyłam oczy. Leżałam na podłodze, a nade mną stała zatroskana przyjaciółka. Byłam cała spocona, a serce biło niespokojnie szybko. Drżałam. Drżałam jakbym się czegoś bała.
- Lily... On mi się śnił. Był smutny. Mówił, że... Że nie złościłby się.
Dziewczyna pomogła mi usiąść na sofie, a gdy to zrobiłam, przytuliła mnie, abym się uspokoiła.
- Będzie dobrze, kochana. Uwierz mi. Będzie dobrze. - mówiąc to, Lily w pewnym stopniu dodawała mi otuchy.
Chciałam go spotkać, przytulić mocno. Albo chociaż cofnąć czas. Tak, aby wrócić do tych cudownych chwil. Wtedy, kiedy się śmialiśmy. Wtedy kiedy byliśmy po prostu szczęśliwi...
***
Witam.
Wróciłam.
Notka do niczego.
Za krótka.
Wenę szlag trafił.
Wenę szlag trafił.
PRZEPRASZAM!
A teraz na serio.
To najkrótsza moja notka. Wszystko jest do niczego. Hejty polecom za 3...2...1... (błąd specjalny)
Dawno nie byłam na Bloggerze. Postaram się nadrobić Wasze blogi. W sensie skomentować, bo nadrabiam je cały czas. Co u Was? U mnie średnio. Nawet nie mam siły pisać.
Także tego, no. Miłego dnia!
Susie.
Maruuuda ♥
OdpowiedzUsuńNotkaa cudna. Ja nie rozumiem, wszystko super! Mnie sie tak podoba!
Szkoda, że Jess boi sie rozmowy z Mike, przecież to nie jej wina, ani jego w sumie... Too.. Alkohol robi swoje, chwila słabości iii ten no.. właśnie.
Lily przedstawiając sie przez telefon zrobiła swoje :D. Mam nadzieje, że Michael ją znajdzie. Co nieco wiem co kombinujesz, ale mam ogromną nadzieje, że pozmieniasz troche na korzyść bohaterów.
Jak mówiłam piszesz cudownie Zuziu, nie rezygnuj z czegoś co naprawde jest dobre. Sama mam czasem problemy z weną, ale sie nie poddaje, biore sie w garść bo wiem, że nie robie tego na marne.
Czekam z niecierpliwością na następną notke. Życze Ci ogromu weny! Trzymaj sie kochana ::* Pozdrawiam, Marysia ;)
Ja tam żadnych hejtów nie widzę i raczej nie zobaczę.
OdpowiedzUsuńNie wiem co Ci się nie podoba. Szczerze powiem to liczyłam, że w tym odcinku Jess i Mike się spotkają i wyjaśnią sobie wszystko. Ale chyba jeszcze sobie, poczekam co? :-) Weną się nie przejmuj raz jest raz jej nie ma coś o tym wiem. W końcu przyjdzie jak jej się wakacje znudzą :-D
Czekam z niecierpliwością na nexta.
Pozdrawiam cieplutko <3
Basia.
No w końcu się doczekałam notki <333
OdpowiedzUsuńJa ostatnio też przyznam się bez mocy jestem, ale rozdział wyszedł super <3
Też liczyłam że się pogodzą, w końcu muszą przynajmniej pogadac jak normalni ludzie :D Mam nadzieję, że sobie wyjaśnią bo skoro tak bardzo ich boli ta cisza i brak kontaktu - to znaczy, że nie są sobie obojętni.
Czekam na nexta,
Pozdrawiam<3
Jej. Notka wyszła ci cudownie. W końcu doczekaliśmy się notki. Przepraszam, ze komentuje dopiero dziś, ale ostatnio nie mam na nic czasu. Ale wiedź , ze wyszła ci po prostu genialnie. Bardzo mi się spodobała. Mam nadzieję, że Jess i Michael się pogodzą, bo nie wytrzymam. Muszą sobie to wyjaśnić. Tak będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę masy weny