poniedziałek, 31 sierpnia 2015

"...When I say I LOVE YOU, baby you gotta know THAT'S FOR ALL TIME..." part X

(Piosenka do notki: Sigala - Easy Love. [Jackson 5 - ABC])

Perspektywa Michaela:

               Kilka dni później, tak jak mówiłem, zorganizowałem małą imprezę z okazji ukończenia swojego pierwszego, jeśli chodzi o solo, torunée.
Nie mogło zabraknąć moich rodziców, sióstr i braci, a także bliskich przyjaciół, takich jak Jessica, Karen, czy Michaela Busha.

               Kiedy razem z ochroniarzami szykowałem ogród, usłyszałem cichy szelest, a zaraz potem poczułem jak ktoś wskakuje mi na plecy, gdyż akurat schylałem się aby podpiąć mikrofon do głośnika.

               - Witaj debilu kochany. Co tam? - to był głos Jessici, która zaczęła czochrać mi włosy.

               - Zwariowałaś?! Złaź z moich pleców, bo mi jeszcze kręgosłup złamiesz! - starałem się udawać oburzonego, jednak nie mogłem. Śmiałem się.

               - Oj nio. Nie bądź zły Dino. Stęskniłam się.

Posłusznie zeszła mi z pleców, a sam się wyprostowałem i spojrzałem na Nią z uśmiechem.

               - Kilka dni i już się stęskniłaś? Od kiedy to, hę?

Dziewczyna zaśmiała się cicho i zarumieniła.

               - No wiesz. Przez ostatnie miesiące podróżowałam z Tobą i byłam dzień w dzień przy Tobie...
Człowiek, a przynajmniej ja, szybko się przyzwyczaja. I te kilka dni sprawiły, że zatęskniłam za Twoim śmiesznym głosikiem.

             Jessica, która mówiąc to, patrzyła na mnie, sprawiła, że znów uśmiechnąłem się szeroko. Ostatnio jedynie delikatnie, tak aby tylko unieść kąciki swoich ust i pokazać, że niby się cieszę, czy słucham ze zrozumieniem. Wiem, że to niegrzeczne i w sumie, podobne do udawania, oszukiwania, ale... Cóż, na takie zachowanie wpływa też wiele innych czynników.
Chociażby to, że muszę na nowo przyzwyczaić się do godzin, do strefy czasowej. Uwierzcie mi, ale podróżowanie na drugi koniec świata, gdzie jest noc, a wyleciałeś wczesnym rankiem, nie jest dobre. Jestem wtedy zmęczony psychicznie, gdyż mózg nie przyjął jeszcze, że jest taka godzina i trzeba iść spać. Oczywiście, gdy kończyłem koncerty to padałem na łóżko, lecz nie zasypiałem zbyt szybko. Emocje... Radość, że razem z Tobą tysiące, czy miliony ludzi cieszyło się z Tobą tą chwilą!

             Najczęściej by zasnąć, sięgałem po leki. A czasem zwykła bajka i zasypiałem jak maluch, a następnego ranka budziłem się na kanapie, a wokół mnie ogromna ilość poduszek i koców. Czasem budziłem się zwisając głową z kanapy, a nogami na oparciu! Dobrze, że wtedy nikogo nie było. Nie chciałbym wiedzieć, jak śmiesznie wyglądałem z otwartymi ustami gdy spałem. Tak poza tym jestem ciekaw, jak to możliwe, aby człowiek tak w nocy szalał!

            - Michael! Halo, wszystko okey?

Otrząsnąłem się z myśli o spaniu i spojrzałem na Jessicę, która wyglądała na zatroskaną.

             - Tak, tak. Pomożesz mi z tymi głośnikami? Znaczy się, będziesz trzymała tylko kable, abym się nie wywalił.

             - Jasne. A o czym tak intensywnie myślałeś? O tym jak zjeść kolejną porcję skarpetek czy swoich włosów? Albo jak wyhodować magiczną fasolę, by spiąć się do nieba i zjeść chmury?

             - Nie, o tym jak się hoduje marchewki i sprzedaje na targu! - zaśmiałem się głośno - Ale takie ogromne! Trzydzieści centymetrów albo pięćdziesiąt! Najlepiej metr i kilometr!

             - No, ciekawe, panie Jackson. Takie interesujące, że gdybym miała założone słuchawki, zjadłabym kabelek, bo myślałabym, że to makaron.

             - Obiad mamy gotowy! Chmury, metrowe marchewki i kabelek jako makaron! Zrobię to kiedyś! - odrzekłem entuzjastycznie, a po chwili razem z dziewczyną wybuchłem śmiechem.

Zajęliśmy się robotą, a po jakimś czasie, gdy Jessica przynosiła odtwarzacz muzyki wraz z płytami, usłyszałem jak cicho nuci znaną mi dobrze melodię. No tak, sama znalazła słuchawki i je założyła. Oby ich tylko nie zjadła!

              - ... A B C , It's easy as 1 2 3 , as simple as do re mi, A B C, 1 2 3 baby you and me girl ...

               Szczerze powiedziawszy, przypatrywałem się jej, gdy ona rozstawiała rzeczy.
Zaintrygowała mnie, kiedy zaczęła machać rękoma w rytm muzyki, jaka wybrzmiewała przez ogromne słuchawki. Ochroniarze kiedy przyszli, oglądali ją razem ze mną, kiedy mając zamknięte oczy, zaczęła tańczyć! Dosłownie! Ta dziewczyna miała w nosie, że stoi przed nią facet i patrzy na jej taniec. Podobało mi się. Oczami wyobraźni widziałem, jak ona tańczy, a nagle zaczyna padać deszcz. Och, było by cudowne.

               Wtedy podszedłbym do niej, chwycił jej dłonie i spojrzał w jej oczy. Zdjął słuchawki i  dotykając delikatnie jej policzka, pocałowałbym ją! Tak, ale ze mnie romantyk... Jabłkiem w głowę i po sprawie!

       
      Oparłem się o duże głośniki i tłumiąc w sobie śmiech, patrzyłem na nią.
W pewnym momencie słuchawki odpięły się od jej przenośnego walkmana, a ona sama się zatrzymała i spojrzała na mnie.

                 - Czy ja... Nie! Ty nic nie widziałeś!

                 - Nie, ja nic nie widziałem. Ale oni owszem. - mówiąc to, wskazałem na ochroniarzy, którzy udawali, że oglądają niebo.

                  - A niech was! - krzyknęła Jessica i pobiegła szybko do domu.

Zdziwiłem się jej zachowaniem, więc ciekaw, o co jej chodziło, pobiegłem za nią i gdy byłem blisko jej, chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.

                  - Hej, o co chodzi? - zapytałem, śmiejąc się cicho.

                  - Nie cierpię gdy ktoś na mnie patrzy, gdy tańczy. Skończyłam z tym... - szepnęła cicho, odwracając głowę.

                  - E tam! Było wspaniale! Zresztą byłaś tancerką, więc o co chodzi? - zmusiłem ją, aby na mnie spojrzała, a gdy odwróciła głowę w moim kierunku, trzymałem ją za podbródek i wpatrywałem się w te piękne, piwne oczy, które lśniły blaskiem łez.

                  - Przez taniec straciłam bliską mi osobę! Rozumiesz?! Przyjaciółkę, która...

                 - Która co? Jessi, co się dzieje?

                 - Która mnie znienawidziła, mimo że sama nie wiem czemu. Być może, że to ja wygrałam, a nie ona. Zajęła drugie miejsce... Mimo to, nadal ją ogromnie lubię. Pomagała mi we wszystkim. Miała na imię Alex. Pamiętam jak obie gadałyśmy o wszystkim i o niczym, i miałyśmy wielką radochę. Teraz to wszystko przepadło. Nie wiem co u niej. Czy jeszcze mnie pamięta...

Słysząc jej słowa, przytuliłem ją mocno i uspokajałem, głaszcząc jej włosy.

                 - ABC it's easy as 123... as simple as Do Re Mi... - szeptałem cicho, gdyż w głowie słyszałem melodię z tej piosenki.

                   Po jakimś czasie, gdy Jessica się uspokoiła, spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
Rozluźniłem uścisk, a ona musnęła mój policzek. Czułem jej ciepłe, a zarazem mokre od łez usta, które dotykając mój policzek, sprawiły dziwne uczucie. Odczuwałem to za każdym razem, gdy sama, od siebie mnie pocałowała, czy przytuliła.

"To miłość. Szczera miłość, debilu... Lecz wkrótce pożałujesz tego uczucia. Straci ono smak. Zobaczysz"

Gdy zaczęło się ściemniać, zaczęli się wszyscy zjeżdżać i to co przywozili, nieco mnie zniesmaczyło.

                  - Po co tyle alkoholu? Przecież... - szepnąłem, zerkając na stolik, gdzie było dużo odmian alkoholu.

                  - Musimy to uczcić! W końcu to było twoje pierwsze tournée, chłopie! - krzyknął mój brat, Jermaine, sięgając po kieliszki i nalewając tym, którzy chcieli pić.

                  - Ja nie, dziękuję. Nie piję alkoholu. - szepnęła Jessica, patrząc jak czerwony trunek wypełnia kieliszek.

                  - Musisz! Twoja siostra też! Michaelowi będzie smutno!
Spojrzałem surowo na brata, który z uśmiechem wręczył i mi, i jej kryształowe naczynie z alkoholem.

                  - Za pierwsze tournée Michaela, naszego śmieszka! - krzyknęła Caroline wznosząc toast.

                  - Debilnego debila! - krzyknęła moja młodsza siostra, pokazując mi w żartach język.

                  - Lokowatego dzięcioła!

                  - Dinusia!

Słysząc te wszystkie urocze przezwiska, zaśmiałem się i z uśmiechem dodałem.

                  - Po prostu. Za Michaela.

Po czym wszyscy wypiliśmy swoje zawartości w kieliszkach czy szklankach, jak w przypadku swojej mamy, która poprosiła o sok.
Wszyscy radośnie spędzaliśmy czas.
Urządziłem wojnę na Super Soaker, tańczyliśmy do muzyki i wspominaliśmy moje wpadki na scenie, czy śmieszne momenty z podróży.

                   Alkohol, którego rzadko piłem, szybko ubywał. Sam nawet nie wiedziałem, który raz popijałem kieliszek. To w sumie wina Jessici, która podczas mojej nieuwagi wlewała swoją pełną, nietkniętą zawartość, a ja to piłem pochłonięty rozmową z inną osobą.
A gdyby mi tak dolała wody ze stawu? Jackson, uważaj czasem...

                  W pewnym momencie zauważyłem, że Jessica idzie sama do głównego domu. Czując dziwną potrzebę, również poszedłem w jej ślady wymyślając coś na poczekaniu, aby nie zadawali mi durnych pytań.

                 Idąc, a raczej lekko się chwiejąc, szedłem za nią i gdy byliśmy w środku, schowałem się, aby mnie nie zobaczyła i obserwowałem ją co robi.
Była w kuchni i wyraźnie szukała czegoś w schowku na napoje.

                  - Gdzie on trzyma wodę, kurcze...

                 - Dolna szuflada, pani detektyw. - rzekłem od razu, uderzając się w czoło i cicho śmiejąc.

                 - Michael! Ty durniu! Nie strasz mnie!

                  - Cichaj. Drzesz się głośniej niż ja na koncertach.

                  - To ty nie śpiewasz?

Zaśmiałem się i podszedłem do niej, gdy piła wodę ze szklanki.

                  - Nie wiem co robię. Ja tańczę.

                  - Raczej udajesz taniec.

                  - Jutro za to dostaniesz ode mnie! - pogroziłem w żartach palcem.

                  - Ehe. Jutro to ty z łóżka nie wstaniesz, palancie.

                  - Zagramy potem w palanta? Palantko!

                  - Osz ty, przegiąłeś!

Dziewczyna odłożyła szklankę, a ja cofając się do tyłu, poczułem za sobą ścianę.
Ona zaśmiała się chytrze i zaczęła mnie łaskotać, a ja ze śmiechu zsunąłem się i skuliłem.

                  - Powiedz to jeszcze raz.

                  -  Co? Palantka?

Kiedy to wymówiłem, Jessica podniosła moją głowę i uśmiechając się, czułem jej bicie serca.

                  Przybliżyła się, a ja zerknąłem jej w oczy, a potem czując jej usta stykające się z moimi, przymknąłem powieki.
Nie wiedziałem już, czy to sen, czy rzeczywistość. Czy ona sama tego chciała, czy jednak nie.
Kiedy się całowaliśmy, wstałem i objąłem ją mocno.
Alkohol mocno dawał się we znaki, gdyż... razem z Jessicą zaczęliśmy się kierować w stronę schodów, które niosły na piętro, gdzie znajdowała się moja sypialnia oraz pokoje gościnne...

                   Czułem jej dotyk, jej dłoń, która głaskała mnie po policzku, gdy byliśmy złączeni w naszym pocałunku.
Po chwili uniosłem ją tak, że obejmowała moje biodra nogami, a ja sam zaniosłem ją do sypialni...
Zamknąłem drzwi, a potem... Potem oddałem się wspaniałemu uczuciowi. Jednak to nie była chyba miłość. To było pożądanie, które w nas rosło...

                   Czy dobrze zrobiłem? To wydarzenie będę dobrze pamiętał, a być może i żałował.
























Witam Was, Kochani.
Mam kilka spraw.
Po tej notce zamierzam dać epilog. Jutro? Może być? Bo mam gotowy i przemyślałam to dokładnie, mimo że ktoś BARDZO BLISKI mi powiedział, że trochę dziwne. No, ale mniejsza...
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj (znaczy się przedwczoraj), a przecież były urodzinki naszego Mikusia :c, ale nie miałam siły i jakoś ochoty. 

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NASZ PIOTRUSIU PANIE! 


Wiem, spóźnione, ale nieważne przecież, kiedy się złoży. Ważne, aby były szczere, prawda? :)
Nio. Także tego.
Epilog z ciekawostkami... Kiedy tam chcecie.
Trzymajcie się!
Susie.

Ps. Wybacz Arleta... Ja musiałam xD Marchewki są dobre :3

5 komentarzy:

  1. Hejka!
    O JA WALE?! Prawda, że będzie kontyntynuacja, nie?
    Ale się narobiło! Mike się uchlał i zaciągnął Jess do wyra kiedy na zewnątrz balanga? Cały Michael. Nic dodać, nic ująć. Mimo, że notki pojawiają się tak rzadku, muszę przyznać, że napisane są rewelacyjnie.
    Nadal jestem skołowana jeśli chodzi o ten epilog.. Ejj ja nie chce końca tego opowiadania. Byłam pewna, że zabawa dopiero się rozkręca.
    Notka wyszła Ci genialnie.
    Czekam z niecierpliwością na nexta i życzę masy weny.
    Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałam skomentować, chociaź przeczytałam od razu gdy wrzuciłaś i własnie sobie to uświadomiłam...
    Ach, czy pójście do łóżka może być błędem? Oczywiście. Niekiedy chwila przyjemności może kosztować wiele.
    Koniec... Ej, dlaczego to wszystko się tak szybko kończy?
    Dobrze, że planujesz kontynuację, bo zabiłabym.
    Pozdrawiam :)
    Alex :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ej! :C I to Ty chcesz mnie zabić. XD A miało być tak pięknie! Idę po siekierę! XD
    Notka cudowna. Ej! Pamiętaj! Jak nie malunek, lub cover, to 18+! XD JA CZEKAM! XD

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze...przepraszam , ze teraz...przeczytałem notkę dziś na lekcjach, ale nie zdążyłem skomentować. No to się podziało. Michael się zalał i zaciągnął Jess do łóżka...nie wiem co będzie dalej...Obawiam się...to nie był...no zaskoczyłaś mnie tą notką naprawdę. My wszyscy obstawialiśmy jakiś wypadek a tu taka ' wpadka' XD
    Cieszę się, ze będziesz pisać kontynuację.
    Pozdrawiam
    Mike
    P.S Co do szkoły. Nie przejmuj się. Na początku zawsze jest strasznie :) Z czasem będzie lepiej. Przepraszam za błędy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh, co ten alkohol robi z ludźmi :P
    W sumie sama wiem o tym najlepiej xD
    Super notka ! Oczywiście liczę na kontynuację bo inaczej będziesz mieć ze mną do czynienia :3
    No i wgl dzięki, że podałaś dzisiaj na chacie mi linka do bloga,
    Pozdrówki ! <3

    http://remember-to-be-happy-mj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Zamierzasz komentować?
Bardzo Ci dziękuję :D
Dla Ciebie to mała chwila - dla mnie motywacja do działania!